Hospicjum to dom. Tekst z 2012 roku
Hospicjum to ostatnie miejsce, gdzie powinien trafiać kot, nawet przewlekle, nieuleczalnie chory, czy stary. Hospicjum powinno być brakiem alternatywy. Gdy już naprawdę nie ma innego wyjścia.
Hospicjum to ostatnie miejsce, gdzie powinien trafiać kot, nawet przewlekle, nieuleczalnie chory, czy stary. Hospicjum powinno być brakiem alternatywy. Gdy już naprawdę nie ma innego wyjścia.
Czasami liczby, z krótkim omówieniem, pozwalają lepiej unaocznić pewne sprawy związane z działalnością takich miejsc, jak mój dom.
Działającemu w naszym imieniu wolontariuszowi zabrano w Przemyślu ok. 40 kotów, które wiózł do nas ze Lwowa.
To, co mnie napędza, to nieustanna ciekawość; wysiłek zobaczenia zwierzęcia w zwierzęciu. Nie – odbicia moich ludzkich emocji i zachowań, ale ich własnych, gatunkowych, jak również osobniczych.
Pod jednym z naszych postów na Facebooku ktoś w komentarzu zadał pytanie: „Dlaczego to się nazywa hospicjum? Przecież tyle tu dobrych, radosnych opowieści, a i adopcje się zdarzają”.
23 listopada 2015 umarł Alef, który był nie tyle kotem-symbolem, co kwintesencją sensu istnienia Kociego Hospicjum. Z tej okazji przypominamy tekst Agn, który pojawił się na naszym Facebooku niecały tydzień przed śmiercią Alefa.
Tak zwana polityka i to, co dzieje się obecnie ulicach – dotyczy nie tylko naszych podopieczych, nas samych i naszej fundacji, ale i innych organizacji pozarządowych. Dlatego czasem piszemy nie tylko „o kotkach”.
Wszyscy oniemieli z zachwytu nad „piątką dla zwierząt”, ale w kwestii tego, co mnie najbardziej interesuje, czym się zajmuję bezpośrednio i co uwiera mnie najbardziej – nie ma w niej NIC (żeby nie napisać dosadniej).
To, że jedne kocięta nadal będą umierać, czy też będą usypiane, nie może mieć wpływu na moją determinację, by ratować inne. Wszystkim nie pomogę, nie dam rady – ale z zaciętym uporem będę nadal robić swoje. W tym małym zakresie, na miarę moich sił, przy wsparciu przyjaciół i osób życzliwych. To jedyne, co mogę zrobić.
Poczułam strach, bo znowu ktoś może poczuć się uprawnionym do tego, by dosłownie wybić mi z głowy moje własne pomysły na to, jak ma wyglądać moje życie. Poczułam strach, bo znowu nie miałabym oparcia w prawie i w tych instytucjach, które zobowiązane są, by moich praw bronić, a nie narzucać mi cudze.