loader image

Kocie Hospicjum w 2012 roku

Logo Kociego Hospicjum

Być może część osób wspierających swą życzliwością Hospicjum dla Kotów Bezdomnych nie wie, jak wygląda nasza działalność od strony statystyk. Czasami liczby, z krótkim omówieniem, pozwalają lepiej unaocznić pewne sprawy związane z działalnością takich miejsc, jak mój dom.

[W 2022 Fundacja kończy 10 lat. Z tej okazji przypominamy tekst Agn z 2012 roku, napisany niecały miesiąc po zarejestrowaniu Fundacji.]

Hospicjum nie powstało z dnia na dzień. Sama idea kociego hospicjum to coś, co kształtowało się z każdym nowym pojawiającym się kotem – kotem, który otrzymywał “wskazanie do eutanazji”, a jakoś często stan, w jakim był, pozostawał w sprzeczności z tym “wskazaniem”. Po osobistym doświadczeniu z pierwszym tego typu kotem, jakim był Orzech, trudno mi było tak łatwo podejmować decyzje o życiu, bądź nie-życiu takiego kota. Dodatkowo wsparciem takich intuicji była postawa lekarza weterynarii – Dra Mirosława Krawczyka: to co, że kot z pieluchą, że bez nóg, że niewidzący, że stary, że z nowotworem? Przy odrobinie wysiłku i dołożeniu pewnych starań taki kot może żyć, nawet jeśli nie “długo i szczęśliwie”, to na pewno choć trochę szczęśliwego czasu można mu podarować. A na pewno warto się postarać, by mu to życie umożliwić. Bo tylko to taki kot ma – swoje życie. I stopniowo zaczęłam podporządkowywać moje życie właśnie temu – by dawać “skazańcom” nieco Czasu Ukradzionego. Wiem, że śmierć i tak nadejdzie, ale czasami da się ukraść jej nieco czasu. Z kolei ten Czas Ukradziony warunkowany jest przede wszystkim tym, by kot nie cierpiał. Ma mieć dobre jedzenie, czystą kuwetę oraz odpowiednią opiekę weterynaryjną.

Pod moją opieką zwykle przebywa około 30 kotów

– takiej grupie jestem w stanie poświęcić odpowiednią ilość czasu i zabezpieczyć im należyty standard opieki – opieki w domowych warunkach, gdzie każdy kot, jeśli tylko chce, ma możliwość ciągłego kontaktu z człowiekiem. Dla większości tych kotów to pierwszy w życiu dom, pierwszy raz mają zawsze pełną miskę, czyste i ciepłe posłanko i przyjaznego człowieka.

Dylematów, rozterek i problemów z taką postawą w zajmowaniu się kotami mam wiele. To nigdy nie są ani proste przypadki, ani proste decyzje. Każdą staram się drobiazgowo rozważyć, przy każdym przypadku staram się podchodzić do sprawy indywidualnie, konkretnie pod kątem tego szczególnego kota. Decyzje, które podejmuję, nie zawsze są zgodne z tym, czego oczekiwałaby “opinia społeczna”, ale – może wbrew pozorom – wcale nie chcę uzyskać powszechnej zgody, automatycznego przyzwolenia i akceptacji moich decyzji. Decyzje są w ostatecznym rozrachunku moimi wyborami i to mnie obciążają one lub satysfakcjonują.

Idea podjęcia się opieki szczególnie nad kotami, które – dosłownie – nie mają gdzie spokojnie umrzeć, pojawiła się już w trakcie działań na rzecz ‘niechcianych’, mniej więcej cztery lata temu. Od maja 2008 prowadzę szczegółową ewidencję kotów, które trafiły pod moją opiekę. W tym czasie przez mój dom przeszło ok. 150 kotów. W tym ponad 20 kotów z FIV. (Z kociarni w przytulisku Ostatnia Szansa w Boguszycach – trafiło do mnie 16 z ok. 80 kotów, w tym pierwsi w Hospicjum nosiciele wirusa FIV. Dzięki przyjęciu tych kotów Fundacja Ostatnia Szansa mogła zlikwidować kociarnię i zająć się swoimi psami, zaniedbanymi przez odchodzący zarząd).

Obecnie mieszkają – 33 koty.
Do adopcji trafiło – 28 kotów.
Umarły… 94 koty i jeden królik.

Od wiosny 2008 miałam tylko jedną epidemię panleukopenii (“kociego tyfusu”) – choroby wysoce zaraźliwej i o śmiertelności sięgającej do 95% wśród kociąt nieszczepionych. Dzięki konsultacjom weterynaryjnym udało mi się wypracować taki schemat postępowania przy przyjmowaniu nowych kociąt, że od tamtej pory nie miałam powtórnej epidemii (której nawroty są stałym elementem dla domów tymczasowych zajmujących się bezdomnymi kociętami). Trafiające do mnie kocięta są pod tym względem bezpieczne (o ile nie przyjdą z zaawansowaną chorobą w fazie utajonej). Do Hospicjum nie są przyjmowani nosiciele FeLV (kociej białaczki).

O standardach profilaktyki można przeczytać tutaj: Hospicjum to dom.

Od 13 lat zajmuję się kotami bezdomnymi

i nigdy – przez cały ten czas – nie dopuściłam do urodzenia się kolejnych zwierząt z tych bezdomnych, które miałam pod opieką. Koty oddawane do adopcji są zaszczepione, odrobaczone i wysterylizowane. Od października 2010 również żadne kocię oddane do adopcji nie opuściło mojego domu nie tylko bez szczepienia i odrobaczenia, ale także – nie bez sterylizacji.

Kocie Hospicjum jest z założenia niewielką organizacją. Jakkolwiek absurdalnie to zabrzmi – chciałabym nigdy nie utracić jednostkowej perspektywy kota. Tego konkretnego kota. Chciałabym nie tworzyć schematów w postępowaniu z kotem, a jeśli już je tworzyć (bo tak jest łatwiej i prościej – ekonomicznie i emocjonalnie), to mieć nieustanną świadomość ułomności każdego schematu. Bo tak naprawdę opieka i ograniczanie bezdomności zwierząt bierze się z tej jednostkowej relacji między człowiekiem a konkretnym kotem. Czasami sobie naiwnie myślę, że gdyby każdy “działacz” pamiętał tę jednostkową więź, która tworzyła się z podopiecznym, gdy zaczynał swoją “działalność” na rzecz bezdomniaków, to właśnie pamięć tej więzi byłaby najbardziej efektywna, bo najbardziej zaraźliwa – jeśli chodzi o promowanie pewnej postawy wobec zwierząt.
I nie chodzi mi o infantylną antropomorfizację zwierząt, ale o szacunek dla żywej istoty, która z jakiegoś (przygodnego historycznie) powodu jest zwierzęciem udomowionym, a więc zależnym od człowieka.

Z danych dotyczących “zaplecza technicznego”

Kuwety są sprzątane codziennie do czysta – usuwana jest cała zawartość i są myte, odkażane. Używany jest żwirek drewniany typu “Pinio” – ok. 5 kg/dzień, co w miesiącu daje ok. 150 kg. Do kuwet stosowany jest również odkażacz do żwiru CERTECH 1szt./5-8 dni, w miesiącu 3 – 5szt.

Zawsze pod opieką Hospicjum są jakieś koty pieluchowe, każdy z nich potrzebuje min. 30 (a najlepiej ok. 60) pieluch oraz 1,5 dużego opakowania Sudocremu miesięcznie.
Istotnym punktem na liście wydatków są profesjonalne środki odkażające do mycia i sprzątania – środki używane w lecznicach weterynaryjnych lub szpitalach.

Koty dostają dobrej jakości karmę, ponieważ odpowiedni standard żywienia jest podstawowym warunkiem zdrowia kotów w tak dużym jednak stadzie, oraz oczywistym warunkiem opieki nad kotami z różnymi przypadłościami zdrowotnymi oraz starszymi. Jest to ok. 40-50kg karmy suchej (często specjalistycznej diety weterynaryjnej) na miesiąc, oraz ok. 20-30kg mięsa na miesiąc.

***

W tym roku Fundacja kończy 10 lat. Jeśli uważasz, ze to, co robimy jest ważne – podaruj urodzinowy prezent naszym kotom.