loader image

Hospicjum to dom. Tekst z 2012 roku

Niby oczywistym jest, że Hospicjum to nie sielankowe miejsce, gdzie koty żyją długo i szczęśliwie. Niby oczywistym jest, że koty, które przyjmuję, to koty mające niewiele życia przed sobą. Powinno być jednak oczywiste, że Hospicjum to ostatnie miejsce, gdzie powinien trafiać kot, nawet przewlekle, nieuleczalnie chory, czy stary.  Hospicjum powinno być brakiem alternatywy. Gdy już naprawdę nie ma innego wyjścia. Ale tak naprawdę.

[Z okazji 10 rocznicy rejestracji naszej Fundacji przypominamy tekst Agn, który ukazał się na naszej starej stronie internetowej w październiku 2012.]

Po pierwsze – przede wszystkim każdy kot powinien mieć własny dom, w którym byłby jednym z niewielu kotów. Niezależnie od tego, w jakim jest wieku, co mu dolega. Dom, w którym będzie mógł – po krótszym lub dłuższym życiu – umrzeć.

Po drugie – “casus Pachacuti”. Pachacuti odszedł z powodu zapalenia płuc (najprawdopodobniej zachłystowego), które przybrało formę nadostrą. Mimo podanych bardzo silnych leków, po niespełna dwóch dobach kociak zmarł.
Każdy, kto zgłasza nam kota, który według niego powinien trafić pod opiekę Hospicjum, musi mieć wzgląd na te dwie kwestie.

Hospicjum to dom

I nie chodzi tu o metaforę. To dosłownie – dom. Nie ma tu izolatek, w których każdy kot mieszka osobno. Nie ma tu klatek – poza jedną, która spełnia raczej funkcję wspomagającą przy socjalizacji nowego domownika niż izolacyjną przed zakażeniem. Koty tworzą jedno, zadziwiająco zgodne stado. Razem jedzą i śpią. Ma to swoją dobrą stronę – komfort psychiczny kotów mieszkających w Hospicjum jest widoczny na pierwszy rzut oka. Należy jednak pamiętać o tym, że jest to około trzydziestu kotów, które mają ze sobą stały, często bardzo bliski kontakt. Aby zminimalizować ryzyko epidemii wypracowałam pewne procedury, które umożliwiają ograniczenie tego ryzyka, jednak nie zapewnią one nigdy absolutnego bezpieczeństwa zarówno nowym przyjmowanym kotom, jak tez stadu, które już ze mną mieszka.

Przede wszystkim przyjmuję koty bezdomne. Często dosłownie – niemal prosto z ulicy, albo ze schronisk, gdzie grozi im eutanazja, na prośbę pracowników lub wolontariuszy schroniska, którym wyczerpały się możliwości pomocy konkretnemu kotu. Reguła jest jedna – dla takiego kota ma to być poprawa warunków życia i opieki medycznej w stosunku do sytuacji, w jakiej aktualnie jest.

FIV i FeLV

Z osobami, z którymi regularnie współpracuję, udało się wypracować taki schemat działania, że kot, który miałby do nas trafić ma robione przede wszystkim testy na FIV i FeLV, oraz w miarę możliwości badania krwi. Testy u dorosłego kota są warunkiem bezwzględnym. Do naszego Hospicjum nie mogą trafić koty, które są nosicielami FeLV. Specyfika tej choroby narzuca przyłączanie do grupy tylko i wyłącznie – albo nosicieli do innych zarażonych, albo do nosicieli tylko koty, które były regularnie szczepione na tę chorobę (lub odwrotnie: nowych nosicieli do kotów, które były regularnie szczepione na tę chorobę). W stadzie, gdzie rotacja jest nieustanna, a izolacja nowoprzybyłego ogranicza się do pojedynczego kota, nie byłoby możliwości niedopuszczenia do kontaktu nosicieli FeLV z kotami nieszczepionymi na tę chorobę.

W Hospicjum mogą za to znaleźć się koty nosiciele FIV. Mechanizm przenoszenia FIV jest niemal identyczny, jak ludzkiego HIV – zgodne i wykastrowane stado umożliwia koegzystowanie nosicieli i kotów wolnych od tego wirusa, przy nikłym ryzyku przeniesienia wirusa (jak na razie powtarzane u naszych nie-nosicieli testy wykazały, że nie doszło do zarażenia). 

Profilaktyka

Młode koty i kocięta, o ile nie zostały zaszczepione przed przyjęciem, na wejściu dostają surowicę i silny immunostymulator (aktualnie jest to TFX). Surowica od dorosłego, zdrowego kota chroni kocięta przed kocimi chorobami wirusowymi zanim będą mogły być zaszczepione, zaś TFX nie tylko stymuluje odporność, ale też przyspiesza wykształcenie się układu odpornościowego u kociąt. Dotychczas taka profilaktyka pozwoliła nam uniknąć zarażeń panleukopenią – mimo że kilkakrotnie nowoprzyjęte koty miały tę chorobę, żaden kot (o krótszym czy dłuższym stażu w Hospicjum) nie zaraził się nią u nas.

Każdy kot przychodzi do Hospicjum z własnym zestawem patogenów. I zajmując się kotami bezdomnymi nie da się ani sprawdzić (poza testami na wspomniane wyżej wirusówki), co dany kot ze sobą przynosi, ani też przewidzieć, czy dojdzie do wymiany patogenów między nosicielami i czy u któregoś kota nie dojdzie na skutek tego do rozwinięcia się choroby. Żeby definitywnie wykluczyć taką możliwość musiałabym wcale nie przyjmować nowych kotów.

Ważnym elementem stosowanych procedur ograniczających ryzyko epidemii jest również codzienne stosowanie różnego rodzaju odkażaczy przy sprzątaniu i codzienne odkażanie wszystkich kuwet. Jednak Hospicjum to dom, w którym normalnie się mieszka, wiele sprzętów i przedmiotów nie da się odkazić, jak również nie da się odkazić samych domowników.

Pachacuti

Z każdym nowym kotem przybywającym do nas pojawia się ryzyko, którego nie da się wyeliminować. Nie wiem, dlaczego stosowane procedury nie zadziałały w przypadku Pachacuti (staram się to ustalić przy współpracy z naszym weterynarzem). Ale faktem jest, że nie zadziałały. To ryzyko, które należy zawsze brać pod uwagę pracując z żywymi istotami. Biologia jest nieprzewidywalna w każdą stronę – w tę, która owocuje cudem, jak też i w tę, która okazuje się tragedią.

Jak na razie wstępne wyniki badań bakteriologicznych wykazały u Pachacuti obecność streptokoków czyli bakterii dość powszechnych, których obecność należy zawsze brać pod uwagę. Być może układ odpornościowy Pachacuti, mimo wspomagania TFX nie zareagował odpowiednio na infekcję. Być może znaczenie miały też urazy, których kociak doznał przed przyjazdem do nas. Nie da się tego jednoznacznie ustalić.

Pachacuti, “ten, który wstrząsa ziemią”. Kot o ogromnej woli życia. Na skutek doznanego urazu wzruszająco gapowaty, ale jednocześnie małe radosne kociątko – cieszące się wszystkim: kontaktem z człowiekiem, z kotami, jedzeniem i zabawą.

Pachacuti zmarł 14 października, po niespełna dwóch dobach choroby.

Jego śmierć to lekcja pokory dla mnie. Jego życie nie miało być krótkie i bardzo chciałam, aby było szczęśliwe. I dłuższe.

***

W 2022 roku Fundacja Hospicjum kończy 10 lat.  Jeśli uważasz, że to, co robimy jest ważne – zrób urodzinowy prezent naszym kotom. Dziękujemy!